Wizyta u klienta – w sprawie skupu książek. Wyznania antykwariusza 006 Stanisław Karolewski
– Zrobię herbatę – Protestujemy, ale nie słucha. – Ludzie nie umieją teraz parzyć herbaty. Kto to słyszał żeby herbata była „ekspresowa”. Orient express, to co innego, ale to nie był żaden express dwa dni się jechało a on przecież pędził jeszcze dalej do Konstantynopola. Herbatę zaś trzeba parzyć i pić powoli. Po czym z PRL-owskiej puszki od Yunan wyciąga torebki herbaty ekspresowej i szkolnymi nożyczkami rozcina je nad porcelanowym imbrykiem wsypując do środka zawartość. Na gazie ma miedziany czajnik – nie wypada mi się za bardzo interesować i szukać stempli, ale z daleka wygląda na XIX w. Kobieta zauważa jednak mój wzrok i sama mówi: należał kiedyś do pułku huzarów, mój tatuś tak mówił a ja go odziedziczyłam u nas w domu herbatę piło się litrami, więc to był jedyny odpowiedni gabaryt i tak się przyzwyczaiłam.
Siadamy na rattanowych krzesłach przykrytych poduszkami z włóczki. Na stoliku też króluje ręcznie zrobiony obrus i takież serwetki. Oprócz herbaty, na stole ląduje tez szarlotka – już nie protestuję, widzę, że tak czy tak – prędko nie wyjdziemy.
– O czym to ja mówiłam? A o Orient Expresie. – podchodzi do regału i wyjmuje album na zdjęcia. Rozkłada i pokazuje – o tu, to ja w Orient Expresie. – A to – pokazuję na zdjęcie obok. – To też ja z Mickiem Jaggerem, bo ja byłam taka rokendrollowa panienka – miałam okazję, to pomyślałam: najwyżej mnie przeklnie, ale on nie – był bardzo szarmancki. Ale naprawdę, tak naprawdę z całego serca, to kochałam Lennona. – Obraca kartonową stronę albumu – a tam rzeczywiście – całostronicowa, duża fotografia z Johnem Lennonem. – „Rokendrollowa panienka” czuje jakie zrobiła wrażenie, zapewne to robiło „od zawsze” wrażenie, na wszystkich oglądających ten album. Tak samo i nam – zapewne siedzieliśmy z niezbyt elegancko otwartymi buziami. – A tu z de Gaulle’m, pokazuje na kolejne ujęcie. – Na usta ciśnie mi się pytanie: kim jest ta kobieta, ale w historiach, które towarzyszą tym zdjęciom, zręcznie omija ten temat – wyjawia tyle ile trzeba żeby dotrzeć do puenty każdego spotkania, ale zatrzymuje się, omija temat gdy zbliżamy się do ujawnienia tajemnicy – kim ona właściwie jest i w jakich okolicznościach powstały te wszystkie zdjęcia – a jest tam jeszcze całkiem sporo osobistości, świata drugiej połowy XX wieku, zdarzają się politycy, przeważają osoby kultury, pisarze i artyści – Salwador Dali już tak nie dziwi, wydaje się nam logiczną kontynuacją albumu. – Brakuje tylko Picassa – nigdy go nie poznałam – zauważa gospodyni. A potem dodaje: – Bo ja jestem, proszę szanownych państwa takim polskim Forrestem Gumpem – tę książkę też mam na półce, ale nie będę więcej czytać, mogę państwu sprzedać.
Potem przeglądamy książki, przeważa literatura i biografie. Na koniec wizyty pyta czy może sobie z nami zrobić zdjęcie. – Nigdy nie wiadomo – dodaje. – Nigdy nie wiadomo – przytakujemy.
autor: Stanisław Karolewski ( https://szarlatan.pl/szarlatan-stanislaw-karolewski/ )
Inne miniatury na: https://szarlatan.pl/category/wyznania-antykwariusza/
oraz https://facebook.com/Szarlatan
youtube: https://www.youtube.com/@TVSZarlatan
**
Wciąż pozostajemy w tygodniu dnia dziadków – dlatego odgrzebałem ten tekst, optymistyczniejszy niż zeszłotygodniowy. Na zdjęciach podobne do opisanego czajniki – z bieżącej oferty Szarlatana.
- Views65429
- Likes0