Wystawa Ziem Odzyskanych. Wyznania antykwariusza 008 Stanisław Karolewski
Przez telefon mówi mi, że jej kamienica idzie do rozbiórki. Miał być remont generalny, ale jednak pieniądze zdecydowały i na jej miejsce powstaną bloki. Zostało trochę pamiątek i księgozbiór.
Domofon nie działa, wchodzimy na piętro. Drzwi same się przed nami otwierają. Wypada z nich dziewczynka i zbiega po schodach skacząc z trzech ostatnich stopni. – Tylko wróć na obiad. – Woła matka dziewczynki wychylając się z mieszkania. Dopiero teraz nas zauważa i tłumaczy: – Potrafi przesiedzieć na podwórku cały dzień. – Fajnie, jak jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. – odpowiadam. A kobieta kontynuuje: – Kupiliśmy jej komputer, ale ma dostęp godzinę dziennie. Państwo pewnie do nas.
W przedpokoju witamy się z babcią dziewczynki – to z nią się umawialiśmy. Pokazuje nam księgozbiór. Szczelnie wypełniona ściana z książek i to nie byle jaka bo mająca z pięć metrów długości i wysoka na ponad trzy. Jest też trochę książek w bieliźniarce i w pokoju obok, na kilku półkach narożnej szafki. W obu pokojach stoi dużo kwiatów doniczkowych. Słońce prześwietla zasłony i uchylone drzwi balkonowe – przez które matka dziewczynki, co jakiś czas zerka, komentując to czasem w stronę swojej matki: – znowu naje się mirabelek i nie będzie chciała obiadu.
W księgozbiorze wszystkiego po trochu, ale przeważa literatura – ostatnie sto lat. Wspinam się po stalowej drabinie żeby dobrać się do najwyższych półek. Wybieramy trochę dobrej klasyki, kilka staroci – mają zachowane oryginalne okładki. Sporą kupkę nowości wydawniczych z ostatnich lat. W pokoju obok też trochę świeżaków i literatura dziecięca – Szancer, Butenko, trochę różności.
Gdy kończymy, staruszka pyta: – a pocztówki też państwa interesują? Po czym wyciąga kilka plików, przeglądam pierwszy z nich – Lwów – ona zaś zatrzymuje się przy kopercie kryjącej pocztówki z Wystawy Ziem Odzyskanych. Siada z nimi przy stole, przygląda się im, potem podnosi wzrok jakby patrzyła na nas, ale naprawdę patrzy w przeszłość. Wraca do swojej młodości. Wreszcie mruga oczami i zaczyna mówić:
– Ta Wystawa, to był taki nowy świat. Dla nas coś niesamowitego. Nie umiem nawet opowiedzieć – po zniszczeniach wojennych, po morzu wszędzie wciąż obecnego gruzu, po szarości w szkole i ludzi zamkniętych w biurach wychodziliśmy w te place jak w niedzielę. Była muzyka, restauracja, piliśmy soki. Można było się przejechać na karuzeli. Wokół sami odświętnie ubrani, uśmiechnięci ludzie. Przyjeżdżali turyści – z całego świata, tu do naszego małego Wrocławia – to było niesamowite. Pewnie była i milicja, ale w ogóle się tam na nich nie zwracało uwagi… Zajmowaliśmy się tam tym czym młodzież powinna się zajmować – zabawą i flirtami. – Mimo, że twarz ma już prawie białą, słychać, że się czerwieni na wspomnienie tych flirtów sprzed siedemdziesięciu lat. Przekłada pocztówkę, zamyśla się znów. – Tam można było uwierzyć w przyszłość, że przed nami jest jakaś przyszłość. Potem, pamiętam przyjechał Picasso, a to już był najsłynniejszy malarz na świecie. To było wielkie wydarzenie, on wtedy komunizował, więc taka wizyta była możliwa. I znowu tłumy, radość z jednoczącego się po wojnie świata. Myśmy wtedy naprawdę wierzyli, że jeszcze może być dobrze… Teraz dzieciom każe się uczyć, to jest ważne, ale brakuje im takiej beztroski. Dzieciństwa. Wszystko mają, ale czują się beznadzieje, „no future” – świat bez przyszłości – poprawia się. Myśmy wtedy nic nie mieli, ale na tej Wystawie, na tej Wystawie zyskaliśmy przyszłość. A przyszłość, to jest bardzo ważna sprawa jak się ma naście lat.
autor: Stanisław Karolewski ( https://szarlatan.pl/szarlatan-stanislaw-karolewski/ )
Inne miniatury na: https://szarlatan.pl/category/wyznania-antykwariusza/
oraz https://facebook.com/Szarlatan
youtube: https://www.youtube.com/@TVSZarlatan
- Views129875
- Likes0