Pafawag, Elwro, Predom, Fonica i inne zlikwidowane polskie zakłady – dziś objawiają się nam pod postacią wpinek
W dzisiejszych czasach, gdy zewsząd otaczają nas produkty globalnych koncernów, coraz trudniej uwierzyć, jak bogate i różnorodne potrafiło być niegdyś polskie zaplecze przemysłowe. Przyglądając się starym dokumentom, fotografiom i wspomnieniom pracowników, odkrywamy przedsiębiorstwa, które zniknęły z rynku po transformacji ustrojowej. Wśród nich szczególne miejsce zajmują takie marki, jak Pafawag, Elwro, Predom czy Fonica. Są to nazwy, które w połowie ubiegłego wieku budziły dumę i respekt. Obecnie jednak ślady ich wielkości często ograniczają się do zapisów archiwalnych oraz – co może zaskakiwać – drobnych, niepozornych wpinek. Te znaczki, przypinki, emblematy, wydawane z okazji zakładowych jubileuszy, targów i wydarzeń branżowych, stały się dla wielu kolekcjonerów głównym kluczem do odkrywania historii i dziedzictwa polskiego przemysłu.
Wspomnienie czasów świetności
Mając przyjemność opiekować się zbiorami w antykwariacie Szarlatan, z pasją zgłębiam losy tych nieistniejących już dzisiaj zakładów. Wyobrażam sobie chwilę, gdy w halach produkcyjnych dudniły maszyny, a setki, jeśli nie tysiące pracowników przemykało między stanowiskami pracy. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach smarów, olejów i metalu; było to tętniące życiem środowisko, w którym innowacje i upór inżynierów pozwalały realizować odważne projekty. Każdy z tych zakładów miał własną tożsamość oraz własne miejsce w krajobrazie gospodarczym Polski.
Nie byłoby też przesadą stwierdzenie, że nazwy Pafawag, Elwro, Predom czy Fonica przez dekady potrafiły wywoływać uśmiech na twarzach konsumentów. W końcu Pafawag kojarzono z produkcją taboru kolejowego – pociągów, które woziły miliony rodaków na wakacje nad morze czy w góry, a także do pracy w odległych miastach. Elwro natomiast dumnie niosło sztandar polskiej myśli informatycznej dzięki komputerom z rodziny Odra i licznym urządzeniom elektronicznym, które próbowały dorównać kroku światowym potentatom. Predom wprowadzał do domów praktyczne, nierzadko kultowe AGD: odkurzacze, pralki, żelazka czy roboty kuchenne – dla wielu osób w tamtym czasie był synonimem postępującej modernizacji życia codziennego. Wreszcie Fonica, której brzmienie do dziś rozgrzewa wyobraźnię melomanów; to właśnie tam narodziło się sporo urządzeń audio, przenoszących rodzimą muzykę wprost do mieszkań i domów Polaków spragnionych rozrywki.
Wpinki jako świadectwo minionej epoki
Dla współczesnych kolekcjonerów klucz do odkrycia fascynujących historii polskiego przemysłu nierzadko stanowią drobne przedmioty – to takie materialne „okruszki” pozostałe po dawnej potędze. Wpinki – niekiedy określane jako pinsy, przypinki czy znaczki – odzwierciedlają estetykę i kulturę firmową sprzed lat. Bywały projektowane w zakładowych biurach graficznych, gdzie kreatywność artystów musiała współgrać z rygorami technologii produkcji i surowymi wymogami ówczesnej propagandy sukcesu. Spotkać można zatem wpinki o linii minimalistycznej – w formie prostych logotypów, a także te bardziej kunsztowne, bogate w szczegóły i kolorystykę.
W naszych zbiorach, które skrupulatnie kataloguję, mam okazję dostrzec całą gamę takich drobiazgów. Zdarzają się znaczki wykonane z metalu wypolerowanego niemal do lustrzanego blasku, są też wersje emaliowane na różnych kolorach. Bardzo często towarzyszą im dumnie umieszczone skrótowce, np. „ZNTK” (Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego) czy pełne nazwy przedsiębiorstw, np. „Państwowa Fabryka Wagonów – Pafawag”. Prócz podstawowego logotypu niekiedy pojawiają się hasła okolicznościowe, daty rocznicowe, symbole rocznic wyprodukowania milionowego egzemplarza lokomotywy albo motywy związane z branżowymi wystawami. Przez wiele lat wręczano je zasłużonym pracownikom, sponsorom, uczestnikom konferencji lub delegacjom z zagranicy.
Fenomen kolekcjonerski
Z perspektywy historii sztuki użytkowej czy muzealnictwa przemysłowego, wpinki okazują się niezwykle istotnym źródłem wiedzy. Po pierwsze, umożliwiają one analizę designu i trendów projektowych w kolejnych dekadach Polski Ludowej oraz w czasach transformacji ustrojowej. Wpinki z lat 60. i 70. nierzadko odznaczają się geometryczną, klarowną formą, nawiązującą do estetyki modernizmu. Te z przełomu lat 80. i 90. bywają bardziej różnorodne – widać w nich fascynację nowymi możliwościami druku i techniki tworzenia emalii, ale też ograniczenia finansowe i konieczność oszczędzania na materiałach.
Po drugie, stanowią znaczący element nostalgii. Osobom, które spędziły długie godziny w wagonach zmontowanych w Pafawagu, przypinki z logiem tej firmy mogą przywodzić ciepłe wspomnienia lat młodości. Byłym pracownikom Elwro posiadanie niewielkiej wpinki z rozpoznawalnym emblematem przypomina czasy, gdy Polska starała się tworzyć własne komputery i mierzyć wysoko w dziedzinie technologii. Wreszcie miłośnicy muzyki, widząc emaliowaną wpinkę Foniki, często sięgają myślą do starych gramofonów i magnetofonów kasetowych, które stanowiły przepustkę do świata dźwięków w tamtych, jakże odmiennych czasach.
Z każdym rokiem przybywa osób zafascynowanych tą niszą kolekcjonerską. Młodsi kolekcjonerzy odkrywają wartość historyczną i emocjonalną tych niepozornych detali. Starsi zaś traktują je jako swoiste kotwice pamięci. Antykwariaty, domy aukcyjne czy internetowe grupy pasjonatów stają się przestrzeniami, gdzie prowadzi się ożywione dyskusje o autentyczności, rzadkości poszczególnych egzemplarzy, a nawet sposobach ich konserwacji. Niektórzy potrafią wydać niemałe sumy za unikatowe, jubileuszowe wpinki, zwłaszcza te pochodzące z lat 50. – czasów najbardziej wyrazistej ekspresji socrealistycznej.
Krótka historia kluczowych zakładów
Choć niniejszy artykuł przede wszystkim skupia się na fenomenie wpinek, warto jednak przybliżyć w paru zdaniach losy kluczowych polskich zakładów, które dziś już nie istnieją, a których nazwy wspominam z sentymentem.
-
Pafawag – Państwowa Fabryka Wagonów we Wrocławiu była jedną z najważniejszych i największych fabryk taboru kolejowego w Polsce. Jej tradycje sięgały XIX wieku, a kolejne dziesięciolecia potwierdzały, że miejsce to doskonale radzi sobie zarówno z produkcją wagonów osobowych, jak i towarowych. Po 1989 roku zakład borykał się z trudnościami finansowymi, przejęciami i restrukturyzacjami, co ostatecznie doprowadziło do faktycznej likwidacji marki w dotychczasowej formie. Dla pasjonatów kolei wpinki Pafawagu należą do jednych z najbardziej pożądanych.
-
Elwro – Wrocławskie Zakłady Elektroniczne Elwro powstały w 1959 roku i w krótkim czasie stały się symbolem polskiej informatyki. Produkowały całą gamę urządzeń elektronicznych, w tym legendarne komputery serii Odra, które w PRL-u stanowiły szczyt ambicji technologicznych. Chociaż sama Odra nie mogła równać się z rozwiązaniami IBM czy firm japońskich, dla wielu inżynierów stanowiła dowód na to, że w Polsce można stworzyć skomplikowane systemy obliczeniowe. Niestety, gwałtowny rozwój rynkowy w latach 90. sprawił, że Elwro popadło w kłopoty, aby w końcu ulec restrukturyzacji i wyprzedaży majątku. Wpinki z logo Elwro, niekiedy przedstawiające rozrysowane schematy płytek elektronicznych, cieszą się dziś uznaniem wśród kolekcjonerów technologicznego retro.
-
Predom – Nazwa, która stała się niemal synonimem wyposażenia polskich gospodarstw domowych w drugiej połowie XX wieku. Predom był zbiorem różnych zakładów, często przejętych bądź skupionych w ramach centrali, które produkowały sprzęt AGD: popularne „Franie”, żelazka, odkurzacze czy roboty kuchenne. Przez pewien czas te urządzenia decydowały o komforcie codziennego życia w PRL-u, wypełniając półki sklepowe w czasach niedostatku i reglamentacji. Przypinki Predomu spotyka się stosunkowo rzadko, co czyni je jeszcze bardziej poszukiwanymi, zwłaszcza te pochodzące z jubileuszowych serii wydawanych na 20- czy 25-lecie istnienia poszczególnych oddziałów.
-
Fonica – Jej pełna nazwa brzmiała Łódzkie Zakłady Radiowe Fonica, choć z czasem przeprofilowały się w dużej mierze na produkcję sprzętu nagłośnieniowego oraz urządzeń audio. Gramofony, adaptery, magnetofony kasetowe – polscy inżynierowie wspierali rodzimą scenę muzyczną, dostarczając zestawy, które służyły wiernym fanom bigbitu, rocka czy jazzu. Dziś z sentymentem patrzymy na logo Foniki, przypominając sobie, że była to marka rozpoznawalna nawet poza granicami kraju. Jej upadek w latach 90. pozostawił po sobie zaledwie echowe wspomnienie w postaci opuszczonych hal fabrycznych, choć w sferze kolekcjonerskiej Fonica cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem – szczególnie w odniesieniu do samych urządzeń, ale i firmowych wpinek.
Wpinki a tożsamość pracownicza
W polskiej kulturze przemysłowej wpinki niosły ze sobą jeszcze jedno znaczenie: stanowiły bowiem element budowania ducha załogi. Pracownicy, otrzymując mały, metalowy znaczek, często odczuwali z tego powodu dumę i poczucie przynależności do czegoś większego. Zresztą sam fakt wydawania spersonalizowanych emblematów odpowiadał idei zakładowej wspólnoty, tak silnie pielęgnowanej przez ówczesny system. Podczas uroczystych akademii, imprez rocznicowych czy festynów każdy nowy nabywca wpinki miał poczucie uczestniczenia w długiej, szacownej tradycji fabryki.
Znam przypadki, w których dawni pracownicy trzymali takie pamiątki przez kilkadziesiąt lat w szafach, skrzynkach na narzędzia czy w kredensach, traktując je niemal jak rodzinne relikwie. Dziś dzieci i wnuki odkrywają je na nowo, niekiedy przynosząc do antykwariatów, by zrozumieć wartość tych drobiazgów. Zdarza się, że ktoś przypadkowo odnajduje cały zestaw wpinek dokumentujący niemal całą historię zakładu: od wczesnych lat 50., przez okres dynamicznego rozwoju w latach 70., po schyłkowy czas transformacji.
Odkrywanie zakładowego wzornictwa
Zawsze zachęcam do analizy detali projektowych, jakie widać na wpinkach. Może to być na przykład sposób, w jaki na przestrzeni dekad ewoluowało logo przedsiębiorstwa. Czasem drobna zmiana w kroju pisma, w kolorystyce czy w układzie liter potrafi wiele powiedzieć o wewnętrznych przeobrażeniach firmy. Nowe logo bywało sygnałem, że w fabryce dokonuje się rewolucja technologiczna – np. wdrożenie nowych linii produkcyjnych czy wejście w nowy segment rynku. Zdarzało się także, że wpinki te odzwierciedlały przemiany polityczne: doroczne hasła propagandowe czy symbole państwowe, takie jak orzeł bez korony, były wymieniane na te z koroną po 1989 roku.
Inny wątek, często przeze mnie poruszany, to estetyka i kolorystyka. O ile we wczesnych dekadach PRL-u i lat 70. dominowały kolory wyraziste, lecz ograniczone do kilku barw (czerwień, granat, biel, zieleń), o tyle w czasach późniejszych eksperymentowano z bardziej nowoczesnymi technikami nakładania emalii i farb. Twórcy wpinek czerpali inspirację z zagranicznych wzorów, adaptowali zachodnie trendy graficzne, a wszystko to w ramach możliwości, jakie oferowały ówczesne polskie zakłady metalowe czy emalierskie.
Zbiórka, konserwacja i przechowywanie
Wielu entuzjastów pyta mnie, jak należy dbać o wpinki, zwłaszcza te starsze, które przeszły wiele w swym nierzadko 40- czy 50-letnim życiu. Odpowiadam, że najlepszą metodą jest przechowywanie ich w suchych, w miarę stabilnych warunkach – unikanie wilgoci i gwałtownych zmian temperatur. Korozja to największy wróg metali, a zwłaszcza stali czy stopów niskiej jakości, z których często wytwarzano korpusy wpinek w czasach PRL. Jeśli zauważymy rdzę bądź patynę, dobrze jest delikatnie ją usunąć przy pomocy specjalnych preparatów, jednak z umiarem. Czasami ślady starzenia się dodają wpinkom unikalnego charakteru, a w skrajnych wypadkach stanowią wręcz element potwierdzający ich autentyczność.
Zalecam również, by wpinki opisywać, kategoryzować i fotografować w wysokiej rozdzielczości. W antykwariacie Szarlatan prowadzimy własną ewidencję cyfrową – każda wpinka otrzymuje numer inwentarzowy, wprowadzamy informację o jej stanie zachowania, źródle pochodzenia i ewentualnych ciekawostkach historycznych. Dzięki temu, nawet jeśli fizyczne egzemplarze trafią później w ręce nowego właściciela, wiedza o ich istnieniu pozostaje zachowana dla przyszłych badaczy.
Wpinki jako część szerszego dziedzictwa
Pisząc o wpinkach, nie sposób zapomnieć, że są one tylko jednym z fragmentów wielowarstwowego dziedzictwa polskiego przemysłu. Bardziej rozbudowane artefakty, takie jak stare maszyny, dokumentacja techniczna, prototypy urządzeń, a nawet fabryczne budynki, również zasługują na zachowanie i badania. Wiele hal popada obecnie w ruinę lub jest przekształcanych na przestrzenie usługowe i mieszkalne, niekiedy przy całkowitym ignorowaniu ich wartości historycznej.
Rolą współczesnych muzealników, pasjonatów i instytucji naukowych jest ratowanie tego, co jeszcze można uratować. Wpinki pełnią w tym procesie rolę wyjątkową: często są łatwiejsze w pozyskaniu, przechowywaniu i dokumentowaniu niż wielkogabarytowe maszyny czy archiwalia. Właśnie dlatego zwracają uwagę nie tylko hobbystów, lecz także historyków i etnologów, dla których stanowią okno na codzienność pracowniczą – na relacje społeczne, dumę zawodową, sposób komunikacji korporacyjnej w Polsce przed i tuż po 1989 roku.
Zaproszenie do odkrywania historii
Pamiętam jedną rozmowę z klientem, który przyszedł do Szarlatana z zapytaniem o pewien model wpinki z Elwro. Wyjaśnił, że jego dziadek pracował tam przez 30 lat, jednak w rodzinie zaginęła pamiątka związana z jubileuszem wydania komputerów Odra. Klient chciał ją odzyskać, kupując identyczny egzemplarz, by przywrócić pamięć o dziadku. Poszukiwania zajęły trochę czasu, ale w końcu udało się odnaleźć i odłożyć w antykwariacie wpinkę, którą nasz gość nabył ze łzami wzruszenia w oczach. Właśnie takie historie pokazują mi, że kolekcjonowanie pamiątek po dawnych zakładach to nie tylko pasja czy inwestycja, ale też sposób na symboliczne połączenie z minioną epoką, z rodziną, z tożsamością miejsca.
Nie sposób ukryć, że wśród obiektów muzealnych czy antykwarycznych wpinki stanowią niewielki ułamek. A jednak każdy, kto przyjrzy się im bliżej, dostrzeże, jak wiele mówią o przeszłości – o systemie wartości, ambicjach, o estetyce i o trudnościach, z jakimi mierzył się kraj. Każda taka przypinka, choćby malutka i z pozoru bez znaczenia, staje się nośnikiem opowieści o ludziach i ich codziennym życiu w czasach, gdy jeszcze istniały Pafawag, Elwro, Predom czy Fonica.
Przyszłość rynku kolekcjonerskiego
Z obserwacji ostatnich lat wynika, że rynek kolekcjonerski wpinek w Polsce stale się rozwija. Pojawiają się nowe pokolenia pasjonatów, którzy analizują stare katalogi, wertują archiwalne pisma branżowe i odwiedzają giełdy staroci, by odkryć coś, co uzupełni ich zbiory. Wzrost dostępności informacji w Internecie, w tym wystaw i publikacji cyfrowych, ułatwia weryfikację autentyczności oraz dzielenie się wiedzą. Ceny niektórych rzadkich egzemplarzy systematycznie rosną, co przyciąga także uwagę inwestorów, chociaż nadal jest to obszar niszowy w porównaniu do rynków numizmatycznych czy filatelistycznych.
Mimo to staram się, aby w antykwariacie Szarlatan wpinki pozostały w zasięgu każdego, kto jest świadomy ich unikatowej wartości. Często, zanim wystawię na sprzedaż nowy okaz, usiłuję zebrać najpełniejszą możliwą dokumentację – nie tylko by przyciągnąć klientów, ale przede wszystkim by wzbogacić zbiorową pamięć o tych nieistniejących już zakładach. A kiedy uda mi się skontaktować z dawnymi pracownikami i poznać ich osobiste relacje, staram się to wszystko zapisywać, by przekazać kolejnym pokoleniom. Dzięki temu dziś, kupując wpinkę z lat 70., nabywca otrzymuje coś więcej niż metalowy emblemat – dostaje fragment opowieści o fabryce, która kiedyś tętniła życiem.
Podsumowanie
Dziedzictwo polskiego przemysłu pochodzącego z okresu PRL-u i pierwszych lat transformacji gospodarczej rozproszkowało się po kraju, a nawet po świecie. Fabryczne budynki były wyburzane lub adaptowane, dokumenty ulegały zniszczeniu lub rozproszeniu, a sprzęty trafiały na złom. Jednak wciąż istnieje ważny łącznik z tamtymi czasami: wpinki. Drobne emblematy, które niegdyś służyły pracownikom za symbol wspólnoty i dumy, a dziś stanowią cenny przedmiot kolekcjonerski. To właśnie one, paradoksalnie, pozwalają nam odkrywać i pielęgnować pamięć o markach takich jak Pafawag, Elwro, Predom czy Fonica.
Każda z tych firm to osobny rozdział w historii polskiej gospodarki, wzornictwa i inżynierii. Upadek wielu z nich był konsekwencją złożonych procesów – niewłaściwego zarządzania, braku funduszy, nieprzystosowania do wolnorynkowych realiów, jak też zmieniających się upodobań społecznych. Teraz, po latach, doceniamy w nich hart ducha i autentyczną dążność do rozwoju. Ich produkty – pociągi, komputery, sprzęt AGD, urządzenia audio – w większości odeszły już w zapomnienie, zepchnięte przez zachodnie koncerny i nowsze technologie. Ale same nazwy, w formie małych, metalowych znaczków, dalej mogą rozgrzewać wyobraźnię.
To wyjątkowe, że dziedzictwo tej skali może zawrzeć się w czymś tak drobnym, co zmieści się w dłoni. A jednak, kiedy bierzemy do ręki wpinkę z logiem Pafawagu, nie myślimy już wyłącznie o małym fragmencie metalu. Myślimy o tysiącach pracowników, o fabryce, która nigdy nie zasypiała, o inżynierach testujących pierwsze polskie wagony sypialne, o rzeszach ludzi, którzy dzięki tym pociągom mogli podróżować po kraju. Wpinka staje się więc symbolem wielkiej opowieści o narodowych aspiracjach, trudnościach i codziennej harówce.
Podobnie w wypadku Elwro – wspominamy fabrykę komputerów, które choć nie zawsze dorównywały zachodnim konkurentom, miały ogromne znaczenie edukacyjne i naukowe. Przypinka z Predomu przywołuje w naszej pamięci obrazy ludzi stojących w kolejkach po nową pralkę czy odkurzacz, cieszących się, że wreszcie mogą ułatwić sobie domowe obowiązki. Natomiast wpinki Foniki tworzą bramę do świata polskiej muzyki lat 70. i 80., kiedy to adaptery i gramofony z Łodzi kręciły się w setkach tysięcy mieszkań.
Dlatego, jako opiekunka zbiorów w antykwariacie Szarlatan, serdecznie zapraszam wszystkich pasjonatów, badaczy i przypadkowych przechodniów do przejrzenia naszych eksponatów. Wpinki czekają na odkrycie, każda z nich opowiada pewną historię. Zachęcam, aby łączyć je w większe kolekcje, opracowywać je naukowo, zachowywać ich wizerunki w formie cyfrowej. Bo właśnie w ten sposób – małymi krokami, acz konsekwentnie – budujemy i odtwarzamy pamięć o tym, co było.
Wierzę, że w przyszłości powstaną kolejne wystawy, publikacje i opracowania poświęcone polskim zakładom przemysłowym i ich wizualnym śladom. Mam nadzieję, że wpinki Pafawagu, Elwro, Predomu, Foniki i wielu innych firm staną się inspiracją dla następnych pokoleń. Być może ktoś, podziwiając ich wzornictwo, zechce stworzyć własną linię nowoczesnych gadżetów inspirowanych dawną polską myślą techniczną? A może młodzi projektanci zapragną tchnąć nowe życie w stare logotypy lub motywy graficzne z lat 60. i 70.?
Niezależnie od kierunku, jaki obracają dzieje, pozostaje satysfakcja płynąca z obcowania z oryginalnymi przedmiotami, które nieraz przebyły długą drogę, by ponownie ujrzeć światło dzienne. Kiedy ktoś wziął do ręki wpinkę kilkadziesiąt lat temu, być może traktował ją jedynie jako pamiątkę z zakładowej uroczystości. Dziś ten sam znaczek staje się kluczem do barwnej opowieści, otwierającej przed nami przeszłość – opowieści o wielkim wysiłku, o marzeniach i determinacji, o marce, która już nie istnieje, ale wciąż żyje we wspomnieniach i w tych małych dziełach sztuki użytkowej.
Zapraszam wszystkich do wspólnego odkrywania i podziwiania tego skrawka dziejów zaklętego w małych, metalowych znakach. Antykwariat Szarlatan zawsze stoi otworem dla tych, którzy chcą nie tylko kupić czy obejrzeć, ale też porozmawiać i dowiedzieć się czegoś więcej o fascynującej przeszłości polskich zakładów przemysłowych. Jeśli choć jedna wpinka zdoła rozbudzić w kimś pasję i zainteresowanie historią, w moim przekonaniu cel zostanie w pełni osiągnięty.
Oto więc nasz apel do wszystkich miłośników przeszłości: przychodźcie, szukajcie, dzielcie się rodzinnymi opowieściami. Każda przyniesiona do nas historia staje się cenniejsza, a każda wpinka – czymś więcej niż samym symbolem byłej fabryki. To dowód na to, że w sferze pamięci społecznej nawet najmniejszy element potrafi stać się świadectwem wielkich zmian i wielkich ambicji. Łączmy więc te elementy w jeden spójny obraz. Bo choć Fonica nie produkuje już gramofonów, a Elwro nie konstruuje komputerów, w świecie kolekcjonerskich wpinek te marki nadal żyją – i żyć będą, dopóki ktoś będzie chciał o nich pamiętać.
- Views185509
- Likes0