Najciekawsze notki z bloga na starej szarlatańskiej witrynie cz. 1
Notki ze starego bloga – skup książek, ciekawi klienci – antykwariaty we Wrocławiu.
A na co komu blog?
Oto jest. Oficjalny blog Szarlatana. Jako uzupełnienie do strony www, która zawiera głównie katalog produktów. Tu zaś będzie miejsce do prezentacji wybranych pozycji oraz omawianie imprez, wernisaży, pomysłów i planów. Znajdzie się tu też parę słów o historii antykwariatu oraz o codziennym dniu pracy antykwariusza. Wreszcie, będzie można tu też uprawiać wolnomyślicielstwo, snuć opowieści o książkach i nie tylko, dyskutować…
Pomysł na bloga antykwariatu nie jest nowy. Poszukałem w sieci i okazało się, że taki blog już istnieje a raczej istniał w Pałacu Starej Książki w Warszawie, niestety od kilku miesięcy notatki zamarły – wraz z antykwariatem…
Blog jako demokratyczne miejsce(jak cała sieć) doskonale nadaje się do wymiany myśli i poglądów, postaram się w miarę szybko odpisywać na wszelkie posty – jeżeli odpowiedź będzie się wydłużać nie miejcie i tego Drodzy Czytelnicy za złe – to brak czasu.. lub kłopoty z łączem, które nas ostatnio trapią.
2008-02-07 16:33:49
2008-02-29
Sentymentalnie o chwilach ulotnych
Gdyby ktoś zupełnie z boku oceniał tempo mojej pracy, mógłby stwierdzić, że nie mieszczę się w żadnych normach czasowych. Bo – prawdę mówiąc – zapewne nie jest typową sytuacja, w której pracownik siedzi na wygodnej czerwonej sofie, pije herbatę i przegląda albumy z dziełami wielkich malarzy lub fotografów… Na szczęście tego typu inspekcje nam nie grożą, a przecież niemożliwością jest automatyczne przestawianie książek na właściwe półki. Jak przejść obojętnie obok przyjętego przed chwilą albumu z reprodukcjami zdjęć Helmuta Newtona? Taki nabytek nie trafia się codziennie. Tak, można zatracić poczucie czasu poddając się magii spojrzeń spoza koronkowej woalki, utrwalonych w mocnej, czarno – białej tonacji. Modelki Newtona piękne w swej wyniosłości… Albo inny przykład – obrazki z polskiej rzeczywistości lat osiemdziesiątych w obiektywie Stanisława Makowskiego. Inny klimat, inne emocje. Czołgi na ulicach, dym i chaos, tłumy manifestantów. Długo mogłabym wymieniać kolejne pozycje, które zabierają mi sporo czasu zanim dotrą na odpowiednią półkę. Ale żaden opis nie odda tej chwili, kiedy zasiada się z książką i kubkiem gorącej kawy, a po zakończonej lekturze ma się świadomość, iż jakkolwiek to wygląda z zewnątrz, czas nie był zmarnowany.
Ola
2008-02-27
Wspomnień czar, czyli radzieckie kino
Zaczęło się nerwowe oczekiwanie na czwartek. Niby nie ma się czym przejmować, wszak będzie to czwartek jak niemal każdy inny, jednak u nas data 28 lutego wzbudza lekki dreszczyk emocji. Tak jak miesiąc temu czeka nas przetransportowanie literatury rosyjskiej do kina Atom… ale od początku: Przypadkowo dostrzegliśmy informację o organizowanym przez Atom cyklu projekcji dzieł kinematografii radzieckiej pod hasłem „Herbatka z samowara”. Zaciekawieni oryginalnym pomysłem wyraziliśmy chęć współpracy i tak oto już drugi raz (pierwszy seans był pod koniec stycznia) przenosimy swoje zbiory do NOT-u, gdzie mieści się kino. Rozłożymy nakryty czerwonym suknem (z epoki) stolik, a na nim dzieła Puszkina,Dostojewskiego, Bułhakowa… Skąd więc te nerwy? Można rzec – powody „standardowe”. Czy zdążymy. Czy w ostatniej chwili nie zaginą ulotki reklamowe. Czy nasze księgi nie spowodują zatoru na przejściu…itp. Tym sposobem tydzień poprzedzający seans spędzam na rozważaniu potencjalnych kataklizmów, które mogą nas spotkać przez moje roztargnienie. Szczegółowy raport z przebiegu czwartkowych wydarzeń przedstawię dnia następnego.
2008-02-26
Nie samą literaturą człowiek żyje…
Porządkując przedwojenne książki natknęłam się na „Kalendarz dla wszystkich” (wyd. reklamy pocztowej) na 1939 rok. Format zeszytowy, obok faktycznego kalendarza (który zresztą zajmuje zaledwie parę pierwszych kartek) zawiera ok. 100 stron informacji ogólnych oraz – i to jest najciekawsze – porad dla gospodyń domowych. Życie bez pralki automatycznej, zmywarki do naczyń, wszystkich współczesnych „cudów techniki”… Mimo że mało ambitna, lektura to wyjątkowo wciągająca. Oto fragment „terminarza robót”:
W maju. Gruntowne porządki w całym domu od strychów po piwnice. Półki w piwnicach po owocach, zwłaszcza po gnijących gruszkach, wyszorować ługiem, a po wyschnięciu ich – piwnicę wykadzić siarką. Kadzenie siarką zastosować również i w piwnicach po warzywie(…) Lipiec. Walka z muchami za pomocą siatek ochronnych, lepów i trucizn(…) Listopad. Zrobić przegląd naczyń kuchennych, popsute oddać do reperacji… Kadzenie siarką? Szorowanie ługiem? Reperowanie dziurawych garnków? Brzmi ciekawie… Ale do ataku śmiechu doprowadzają ówczesne reklamy: Najlepiej pielęgnują włosy szampony bez mydła „Czarna Główka”.
Niestety kalendarz nie zawiera choćby wzmianki o nowościach wydawniczych, bądź porad typu „co warto przeczytać na urlopie”, byłoby to cenne uzupełnienie obrazu czasów minionych…
Ola
2008-02-25
Zaćmienie słońca na Szczytnickiej
Czekając na tramwaj wieczorową porą można się czasem sporo dowiedzieć o zjawiskach przyrodniczych. Parę dni temu z przypadkowo usłyszanego fragmentu rozmowy dwóch starszych pań wyłapałam informację, że w Polskę ma uderzyć meteoryt (aktualnym wydarzeniem numer 1 we wszystkich mediach było akurat zestrzelenie uszkodzonego satelity krążącego gdzieś po orbicie…). Następnego dnia na przystanek doszedł, krokiem taneczno-chwiejnym, wesoły amator toastów na skwerku przed sklepem, zadarł głowę do góry, spojrzał na pełnię księżyca w lekkiej otoczce z chmurek, po czym rzekł do siebie: „O, zaćmienie słońca. Nawet nie wiedziałem, że to dzisiaj.”
Sympatyczny ów jegomość będzie mi się pewnie przypominał ilekroć spojrzę na jedną z fotografii zdobiących ściany antykwariatu. Zdjęcie przedstawia właśnie zaćmienie słońca, uchwycone przez autora na bezdrożach Turcji…Jeszcze gdzieniegdzie między półkami pełnymi książek można znaleźć wolny skrawek ściany, pokryty fotografiami miejsc odległych i bliskich, ludzi spotkanych przypadkiem na szlaku podróży…ciekawe jak długo jeszcze będziemy dysponować powierzchnią umożliwiającą zawieszenie zdjęć czy obrazów. Sterty przybywających książek stale rosną…
Ola
2008-02-23
Jak nie stracić głowy wśród dwóch tysięcy woluminów
Próbuję zapanować nad książkami, które naprawdę żyją własnym życiem wśród labiryntów półek i rozlicznych pomieszczeń antykwariatu. Pojawiłam się na Szczytnickiej w upalne lipcowe przedpołudnie i zostałam „po drugiej stronie lustra” na dłużej.
Ujarzmienie stale przemieszczających się książek to niekiedy prawdziwe wyzwanie. Trzeba mieć instynkt łowcy lub po prostu kobiecą intuicję, żeby wytropić przewodnik po Egipcie, który na chwilę przycupnął pomiędzy biografią Mozarta a nutami Mazurków Chopina, lub triumfalnie wydostać poradnik wędkarski spośród albumów z reprodukcjami największych dzieł Matejki. Dodatkowo trzeba dysponować mistrzowskim refleksem, aby w porę przechwycić przelatujący akurat w pobliżu tom (bądź też w porę uskoczyć na bezpieczną odległość, kiedy szanse oberwania w głowę tysiącstronicowym woluminem przewyższają szanse złapania rozpędzonej księgi). Tak, życie książek jest bogatsze, niż się może zdawać…A ich tajemniczy świat wciąga… niektórych na zawsze – i to jest piękne.
Ola
2008-02-20
Śpiący klient wśród śniących książek
Co ma zrobić antykwariusz z klientem, który usnął? No może wybrał sobie nieciekawą książkę, zgoda. Nie wszystkie pozycje każdego muszą od razu zainteresować, ale żeby od razu zasypiać? A co ma zrobić antykwariusz z klientem, który usnął i chrapie? To zapytanie poddaje do publicznej debaty…
Doszło dziś sporo płyt winylowych, przeboje z lat 60-tych i nowsze. W tej chwili leci u nas z tego zbioru 50 the king Elvis Presley’s a za chwile Michał Bajor.
Z książek: Tatarkiewicz Historia filozofii, trochę matematyki a z rzeczy lżejszych Przeminęło z Wiatrem – która wygrała niedawno w walentynkowym rankingu na najromantyczniejszą powieść wszechczasów czy też coś w tym guście. Tak tak, jeszcze nie jest za późno – ci Panowie którzy zapomnieli mogą tą książką przebłagać gniew swoich żon, narzeczonych, dziewiczym, wybranek, dam serca i partnerek nawet 🙂
2008-02-20
Zima i mapa bez Polski
Nie dość, że poniedziałek to jeszcze zima nastała. Nieszczęścia chodzą parami. A gdyby jeszcze zima z prawdziwego zdarzenia a tu nie: +2 i wiatr z deszczem. Niby nic, ale taka pogoda raczej na zapadniecie w sen zimowy lub zapadniecie się w fotelu z książką i kawą.
Dostałem dziś reklamówkę kryminałów z PRL-u – serie z kluczykiem srebrnym i złotym, z pieskiem, Ewa wzywa 07… itd. Doszło tez trochę sensacji, książki religine dla dzieci i mapa polityczna świata z 1941 r. Polski jak zwykle nie ma.
Kwietniowe nowości
Czas wspomnieć o „nowościach”, które ostatnio przybyły, poszerzając wciąż rosnący księgozbiór (bo data i treść poprzedniego wpisu może mylnie sugerować, iż od jedenastu dni nieprzerwanie świętujemy :-))
Określenie „nowości” należy traktować z przymrużeniem oka, gdyż niektóre pojęcia stają się wieloznaczne tylko w rzeczywistości antykwarycznych ścian. Sporo niedawnych zakupów pochodzi sprzed wojny, a przybyła też Księga… wydana w 1752 roku… z prawdziwymi glossami na marginesach… Obcowanie Księgą to już niemal misterium.
Pojawiła się również „Polska demonologia ludowa” Leonarda Pełki, jedno z najlepszych opracowań dotyczących tytułowej tematyki.
Nabyliśmy też „O Krakowie” Boya Żeleńskiego – zbiór listów, starych fotografii, wspomnień, przedruków afiszy teatralnych – coś dla miłośników atmosfery krakowskiej młodopolskiej bohemy artystycznej… Tam można spotkać prawdziwego Wyspiańskiego, Przybyszewskiego w domowych bamboszach…
Oczywiście, powyższy przegląd jest bardzo subiektywny, więc dla przyzwoitości wspomnę jeszcze, że wielbiciele fantastyki znajdą wiele nowych pozycji, również fani twórczości J. Chmielewskiej będą mile zaskoczeni…
Ola
2008-04-11
Dwa lata Szarlatana
To już dokładnie dwa lata od kiedy pieczęć urzędnika opadła na właściwym formularzu powołując do oficjalnego życia ten dziwny twór jakim jest Szarlatan. Primaaprilisowy dowcip wciąz trwa – a według danych CNN Biznes w Polsce przeżyć udaje się tylko jednemu dowcipowi na dwadzieścia. A trwa naturalnie dzięki Państwu – za co z całego serca dziękuję.
Na dziś mam jeszcze smakowity kąsek – fragment rozmowy Katarzyny Bachty z Jackiem Dehnelem:
– Jakie miejsce w Pana domu, sercu, życiu zajmuje książka?
– W domu zajmuje większość miejsca…
Czego i Państwu życzę.
2008-04-01
Wspomnienia ze starych płyt winylowych
Adapter już został zaopatrzony w nową igłę, więc nadrabiamy muzyczne zaległości. A że uzbierało się już ponad tysiąc winyli – jest w czym wybierać. Zupełnie więc nie wiem jakim cudem wciąż wpada mi w ręce ta sama płyta…Ostatnio w antykwariacie rozbrzmiewa Edith Piaf, a w pozostałych (nielicznych:)) cywilach serwujemy standardowe Szarlatańskie eksperymenty jazzowe. Jesteśmy jednak otwarci na propozycje naszych Klientów, takich jak pewien starszy pan, który poprosił o możliwość przesłuchania nagrań Boba Dylana, kojarzących mu się z jakimiś dawnymi wspomnieniami… Piosenki Dylana sączyły się z głośników, starszy pan siedział z otwartą książką, a jego wzrok przelatywał gdzieś ponad stronicami…
Czekamy na więcej takich chwil.
Ola
2008-03-29
Poczta Polska i książki
Mniej lub bardziej regularnie, przeważnie jednak raz lub dwa razy w tygodniu, wyruszam na pocztę, by wysłać książki, zamówione za pośrednictwem naszej strony internetowej oraz sprzedane na allegro. Tym razem również, nie oczekując żadnych niespodzianek, przygotowana na półgodzinne dreptanie w tkwiącej w miejscu kolejce, zabrałam pakunki i udałam się do pobliskiej agencji pocztowej. Kiedy wreszcie dotarłam do okienka zostałam poinformowana, że pan urzędnik nie przyjmie paczki, ponieważ jest niewłaściwie zabezpieczona. Jakież było moje zdziwienie, gdy pan uprzejmie wyjaśnił odmowę nadania książki, zawiniętej w podwójną warstwę mocnego, szarego papieru (przeznaczonego do pakowania!) i dodatkowo oklejonej taśmą samoprzylepną. Chodziło o to, że w sortowni pracownicy rzucają paczkami i właśnie parę dni wcześniej zniszczyli w ten sposób przesyłkę, więc jest to ewidentnie moja wina, bo żle zapakowałam. A paczka powinna „przeżyć” test polegający na rzuceniu nią na odległość 1,5 m! No i nie wiem – czy moje oburzenie jest słuszne. Może powinniśmy wygospodarować jakąś część zaplecza antykwariatu na miotanie książkami, przygotowanymi do wysłania? A może przypomnieć sobie los Józefa K. i lepiej zawczasu skapitulować w walce z absurdem świata tego?
Ola
Święto w antykwariacie
Chociaż może w ten „irlandzki” dzień pogoda po prostu dostosowuje się do okoliczności, wprowadzając nas w wyspiarski klimat. Zadziwiająco sprawnie przyswoiliśmy sobie św. Patryka i od paru lat z entuzjazmem oczekujemy wieczoru 17 marca, by bawić się przy skocznych rytmach celtyckiej muzyki, serwowanych w wielu lokalnych knajpkach i pubach. Sympatyczny to zwyczaj, ale nieco powierzchowny – dlatego dla tych, którzy chcieliby sięgnąć nieco dalej w bogate złoża irlandzkiej kultury przytaczam tu (z prawdziwych głębin) fragment staroceltyckiego poematu, datowanego na ok. VI – VII wiek:
Mam dla ciebie wieści: jeleń łani wzywa, zima śniegiem prószy, lato odleciało. Zimny wiatr wysoko, słońce dołem bieży, krótkie jego trwanie, morze w górę bije. Paproć czerwienieje, kształt jej pokręcony, dzika gęś podnosi zwykłe swoje krzyki.
Oto mróz w niewolę pojmał ptasie skrzydła, pora lodu przyszła, takie moje wieści.
Niestety, nie posiadamy w antykwariacie rękopisu…
Ola
Pora czarnych kotów
Ulica Szczytnicka ma w sobie coś wyjątkowego. Antykwariat Szarlatan – oczywiście, ale nie tylko 🙂
To raczej kwestia umiejscowienia. Bliskość majestatycznego Mostu Grunwaldzkiego oraz duch starego Wrocławia, tkwiący w murach okolicznych kamienic. No i ten obraz zamykający perspektywę ulicy – dwie dumne wieże katedry. Wystarczy minuta marszu i gwar klaksonów samochodowych oraz rozpędzonych tramwajów milknie , zostając jakby poza granicami Ostrowa Tumskiego. Szczególnie lubię wieczorne powroty z antykwariatu tą okrężną drogą. Czasami wokół rozbrzmiewa echo organowej muzyki, latarnik zapala gazowe lampy uliczne, koty wychodzą na rytualny nocny rekonesans… Pora, kiedy wszystkie koty są czarne, a człowiek może się poczuć tak, jakby zabłądził w fabule jeszcze nie przeczytanej powieści.
Ola
2008-03-13
Imię książki
Czy daliście się kiedyś uwieść tytułowi książki? Czy zdarzyło się sięgnąć po pozycję autora, którego nazwisko nic Wam nie mówi, tylko dlatego, że tytuł dzieła zawładnął Waszą wyobraźnią? To trochę jak wyzwanie: wyprawa w nieznane i konfrontacja z własnym obrazem świata, naszkicowanym podświadomie w wyobraźni na podstawie kilku zaledwie słów.
Czy ktoś poczuł ten nieodparty magnetyzm bijący z okładki Cienia wiatru C. Zafona? (chociaż w tym przypadku miejsce w rankingu bestselerów mówi chyba wszystko…). Albo Księga jesiennych demonów J. Grzędowicza. Mamy dość pokaźne zbiory w dziale „fantastyka”, ale kiedy ten tytuł pojawił się na półce, niemal mnie zahipnotyzował. I ja – osoba darząca gatunki science fiction oraz im podobne – uczuciem raczej chłodnym (delikatnie rzecz ujmując), ku własnemu zdumieniu chłonę tę lekturę z zapałem godnym miłośnika fantasy. A wszystko przez tytuł. Albo Fado Stasiuka – jedno spojrzenie na słowo, od którego wieje przeczucie smutku, zadumy i tajemniczości. Magiczne tytuły; czy ktoś jeszcze dostrzega uwodzicielski czar słów wydrukowanych na okładce książki? I czy słowa te mogą porwać?
Ola
2008-03-12
„Turystka na nieustających wakacjach”
Nie jest to spostrzeżenie odkrywcze w najmniejszym nawet stopniu, ale i tak warto sobie czasem uświadomić, że w codziennym pędzie można przecież na chwilę zwolnić. Pojechać do pracy wcześniejszym tramwajem, wysiąść przystanek wcześniej i przejść wśród porannej mgły Mostem Grunwaldzkim, popatrzeć jak z gęstej bieli wyłaniają się najpierw nieodległe drzewa, później wieże katedry… (no, oczywiście nie wszyscy zmierzają tą właśnie trasą…) A później trzeba wrócić na ziemię. Mój dzisiejszy powrót jest okraszony ironicznym uśmiechem losu. Właśnie skończyłam „walkę” z księgowaniem i segregowaniem winyli, po czym, prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że sobotę spędzę leniwie i gnuśnie, a tu niespodzianka. Tym razem w postaci czterech wielkich reklamówek z książkami, które – jak to książki – wpadają do antykwariatu często bez uprzedzenia, a zająć się nimi przecież trzeba, bo gotowe jeszcze same rozpełznąć się w sobie tylko znanych kierunkach:) Tym to sposobem szanse na uczciwe zmarnowanie tak pięknie rozpoczętego dnia przepadły bezpowrotnie.
Ola
2008-03-08
Tym razem o muzyce
Zostaliśmy dosłownie zasypani płytami winylowymi – stąd ta przerwa w uzupełnianiu zapisków na blogu. Już trzeci dzień segregujemy, oceniamy, księgujemy, sprawdzamy zgodność zawartości z opakowaniem, a w międzyczasie zastanawiamy się gdzie się to wszystko zmieścić. Płyty zakupiliśmy wręcz hurtowo, od osoby likwidującej całą kolekcję, a przekrój gatunków muzycznych jest imponujący. Od Kapitana Nemo, przez węgierskie disco i Beethovena, do Iron Maiden. Plus wszystko co można sobie wyobrazić pomiędzy. Owszem, wyłuskaliśmy też całkiem pokaźną stertę płyt, które zapewne niejeden meloman chciałby posiadać w swych zbiorach. Przykład – oryginalne brytyjskie wydanie (dwupłytowe) The Wall grupy Pink Floyd. I właśnie w takiej chwili zepsuła się igła w naszym adapterze!
Ola
2008-03-06
Szarlatan na naszej-klasie
imię: Szarlatan
nazwisko: Antykwariat-Galeria
„Miłować prawdę, to głosić Słowo Boże współczesnym ludziom współczesnymi środkami”
Jan Paweł II
Miłować literaturę, to głosić literaturę współczesnym ludziom, współczesnymi środkami… a za taki trzeba uznać naszą-klasę.
Czy taki zabieg ma sens? Czas pokaże, blog okazał się trafionym pomysłem, może podobnie będzie z naszą-klasą.
2008-05-21
Parowozy – ekspozycja prac Rafała Kulika
Od wczoraj w Szarlatanie goszczą grafiki Rafała Kulika, pokazywaliśmy już trzy jego prace w ubiegłym roku podczas wystay zbiorowej „Variaci”, tym razem prezentujemy dwadzieścia dzieł tego młodego autora a w najbliższym czasie wielkość ekspozycji się zwiększy. Z wielu motywów podejmowanych przez Pana Rafała wyróżniają się fantastyczne machiny oraz parowozy – również drgające na granicy realności. Niby rzeczywiste, ale przybywające do nas z innego czasu i z innej epoki w której jeszcze czynna była relacja do Odessy i Paryża a smak przygody pachniał smarem. Gigantyczne, opasłe stalą i węglem lokomotywy dumnie reprezentują swój czas a unoszony raz po raz gwizdek przypomina nam o nim.
Ekspozycja potrwa co najmniej do lata, zapraszamy.
2008-05-20
Trochę domorosłej socjologii
Z racji tego, że za pośrednictwem Szarlatanowego bloga, weszłam w społeczność ludzi tworzących podobne strony, udaję się czasami w wirtualną podróż po tychże rejonach. Niestety, wrażenia przeważnie są negatywne. Owszem, powstało w sieci sporo blogów, zajmujących czytelnika ciekawą problematyką i oferujących możliwość wyrażenia opinii na tematy ważne lub po prostu interesujące. Wizyty na tego typu stronach są przyjemnością, a porównanie wypowiedzi komentatorów daje obraz inteligentnej wymiany, często bardzo różnorodnych, poglądów.
Jednak wśród ogromnej ilości internetowych notatników przeważają cybernetyczne śmieci. Nie jest to żaden personalny zarzut, jedynie ogólne odniesienie do stron, zawierających treść Siemka, to mój nowy blog, bo poprzedniego nie chce mi się prowadzić, piszcie komki(!) Gorsze jeszcze jest to, że podobne wpisy oceniane są standardowym komentarzem Super blogasek, zapraszam do mnie. Jest także wiele blogów o tytułach w stylu Moje życie, Moje przygody, na których od momentu założenia (czyli przez rok lub dwa lata) nie pojawiła się żadna notka. „Życie bez zdarzeń” ?
To jest już chyba problem socjologiczny – pustka intelektualna, bezproduktywne marnowanie czasu przed monitorem, rozpaczliwe próby zaistnienia, zwrócenia na siebie uwagi przez osoby nie mające nic do powiedzenia.
A może to tylko ja tworzę sobie kolejny problem…
Ola
2008-05-17
Parę słów o naszych klientach
Lubię obserwować ludzi, którzy zaglądają do antykwariatu. Codziennie pomiędzy półkami przewija się korowód przeróżnych typów osobowości. Są wśród nich fascynaci – gawędziarze, którzy o swoich ulubionych książkach potrafią opowiadać barwnie i długo, są też klienci „ekspresowi”, jak na przykład pani poszukująca dzieł jednego autora, która niemal codziennie uchyla drzwi i – nie wchodząc nawet do środka – pyta „jest coś dla mnie?”. Regularnie odwiedza nas pan M., spędzając za każdym razem parę godzin na wyszukiwaniu i przeglądaniu kolejnych tomów. Częstym gościem jest starszy pan, który przychodzi posłuchać Skaldów lub Czerwonych gitar, gdyż nie posiada własnego adaptera.
Ale zdarzają się też „oryginały”, wnoszące element barwnej dziwności. A to ktoś zaśnie na sofie (parokrotnie, podczas różnych wizyt!), ktoś inny podzieli się teorią na temat wrażeń po spotkaniu z UFO… Jednak jegomość, który pojawił się parę dni temu, pozostaje chwilowo bezkonkurencyjny. Już sam jego wygląd mógł budzić skojarzenie z pewną postacią literacką: kraciasta marynarka, przykrótkie spodnie, dwa krawaty plus gwizdek i jakaś blaszka na szyi, walizeczka i wypakowany czymś tobołek w ręce, na której połyskiwały dwa zegarki, wystające spod mankietu. A kiedy przedstawił się szarmancko jako Impresario baletu i tańca, odruchowo spojrzałam, czy w okolicy nie kręci się przypadkiem czarny kocur i Woland…
Ola
2008-05-13
Podróż w przeszłość
Jeśli ktoś odczuwa tęsknotę za czasem minionym – tu muszę dodać: czasem, w którym ulubioną lekturą każdego obywatela powinno być jedno z dzieł Lenina – zapraszam do nas! Umożliwimy podróż sentymentalną, udostępniając różnorodne „zabytki” czasopiśmiennictwa z lat PRL-u. Przeglądanie starych numerów Przyjaciółki to naprawdę niezła lekcja historii. Kilkanaście egzemplarzy z lat 60-tych i 70-tych jest żywą ilustracją epoki „planów pięcioletnich”i „Heli traktorzystki”. Artykuły oraz fotografie przedstawiają uśmiechnięty Naród, budujący tysiąc szkół na tysiąclecie i wyrabiający kolejne 120% normy; uroczyste obchody 25-lecia Ludowego Wojska Polskiego; „srebrny jubileusz PRL”albo koncert Mirosława Fogga…
Ale obok tej małej stabilizacji, jest też czas nieco późniejszy – burzliwe miesiące przełomu lat 1981/82. Opakowane w szary papier, przewiązane sznurkiem, gazety codzienne: m. in. Trybuna Ludu, Gazeta Robotnicza, Słowo Polskie. Jakkolwiek patetycznie to brzmi – przewracając pożółkłe karty, czuje się „wiatr historii”. Czasopisma poświęcają większość miejsca na przedruki przemówień towarzyszy KC oraz raporty ze zjazdów. Aż do 13 grudnia ’81. Są również, osobno zapakowane, miesiące późniejsze (kolekcja urywa się na lutym ’82), ale ów pamiętny grudzień, przybliżony na wyciągnięcie ręki, robi duże wrażenie. Pewnie przez pobudzenie wyobraźni, bo gazety i tak były cenzurowane…
Ola
2008-05-07
Z małym opóźnieniem – o Światowym Dniu Książki
I jak tu być optymistą…
Postanowiliśmy Dzień Książki uczcić odmiennie od ogólnego trendu, panującego tego dnia w księgarniach. Zamiast róż rozdawaliśmy książki – ten sposób wydawał się nam bardziej odpowiedni do okoliczności. Może to przez nieco sceptyczny stosunek do „nowej świeckiej tradycji” (cóż, historyjka ze św. Jerzym i różami jest jakby naciągana pod kątem komercyjnym…), a może przez Szarlatański zwyczaj płynięcia zwykle „pod prąd” – stworzyliśmy akcję mającą propagować literaturę w jej własnej formie. W wielkim, wiklinowym koszu ułożyliśmy dzieła Singera, Wańkowicza, Faulknera, kilka pozycji dla młodzieży (m. in. Szklarskiego), trochę popularnej sensacji, biografie, podróże itp. – aby każdy mógł wybrać coś dla siebie
Tekst na wieku skrzyni zachęcał do wzięcia książki i podarowania jej komuś, obok (żeby jednak nawiązać do symbolu umieszczonego na plakacie) umieszczona została róża.
Pod koniec dnia kosz stał nadal… z niezmienioną zawartością. Tylko róża pochyliła swą zwiędłą główkę, jakby i jej było przykro.
Ola
Herbatka z samowara 4
Dziś już ostatni film z serii: Herbatka z samowara. Będziemy grać: Świat się śmieje. Wszystkich chętnych zapraszamy do Kina Atom na godzinę 19:30(Z naszą ulotką wstęp 8 zł). Wkrótce KINO ATOM zmienia siedzibę(czynne do 30.05) o zmianach i dalszej formie współpracy, innych przeglądach etc. będziemy informować na bieżąco.
2008-04-24
W Szarlatanie właśnie trwa przeprowadzka
W Szarlatanie właśnie trwa przeprowadzka. Przeprowadzka kogo? czego? Książek naturalnie. Muzykalia, nuty oraz filatelistyka przeprowadzają się do słonecznego pomieszczenia z tyłu antykwariatu by skolegować się biografiami. Cóż za radość dla nut Chopina gdy spotkają się ze swoim twórcą, co za niespodzianka Pan Mieszko zobaczy, że jest na banknocie 10-cio złotowym. Radość 🙂
Na wolne miejsce już czekają inne osobistości: Armstrong Louis i cała paczka The Beatles. Już czują, że czas sardynek w puszcze sie skończył, że zaraz w swoich czarnych płytach rozleją się po pustych półkach jak morze muzyki wedrą się na kolejne regały zajmując je od podłogi po sufit. A gdy skończy się przypływ znów zacznie sie powolne falowanie, senny rytm oczekujących na konert muzyków i tak brzdąkających swoje dla tych, którzy słuchają przez opuszczone powieki.
2008-04-17
O statystykach
Dziś przeczytałem, że czytelnictwo w Polsce przez ostatnie dwa lata ZMALAŁO o zgrozo, o 20%! I wszystko byłoby w porządku, humaniści i intelektualiści wszelakiej maści mogliby włosy z głów rwać pomagając sobie krzykiem gdyby nie to, że w tym samym artykule autorka zauważa, że sprzedaż książek w tym samym okresie WZROSŁA również o 20%! Skąd ta różnica?! Z książek pożyczonych? Nie wydaje mi się. Za to przypominam sobie stopniowanie kłamstwa zamieszczone w którymś Łysiaku: kłamstwo, cholerne kłamstwo i statystyka!
2008-04-14
Wędrujące książki
W sobotę już po zamknięciu antykwariatu, podczas gaszenia lamp w kolejnych pustych pomieszczeniach mój wzrok padł na niewielką książeczkę o barwnej okładce. Przyciągnęła moją uwagę tym… że zobaczyłem ją pierwszy raz w życiu a takich książek tu nie powinno być, przynajmniej nie na półkach – każda pozycja przechodzi przez moje dłonie co najmniej dwukrotnie zanim trafi do klientów. Rzeczywiście nie omyliłem się – książka nie nosiła znaków antykwariatu, ceny ani numeru przyporządkowanego każdej pozycji. Co więcej pod nią leżały dwa podobne wydawnictwa. Sprawdziłem komputerze – nie mamy i nie mieliśmy nigdy na składzie żadnej z tych książek. Jakby tego było mało te książki dotyczące magii i niezgłębionych stron duszy trafiły na właściwą półkę. Dokładnie w to miejsce na którym umieściłby je antykwariusz.
Pora zrobiła się już późna, zamknąłem książki w schowku, przekręciłem na podwójny klucz i ruszyłem do domu próbując odgadnąć co się wydarzyło. W połowie drogi już wiedziałem: woluminy z antykwariatu trafiające pod strzechy i na regały pełne innych pozycji roznoszą w świecie książek dobrą nowinę o Szarlatanie. O miejscu suchym, ale nie za suchym, jasnym ale nie nasłonecznionym gdzie czuła ręka poprawia je na półce a spragnieni klienci przeglądają. Co stało się dalej – łatwo sobie dośpiewać, zapomniane i zaniedbane książki postanowiły się do nas przenieść. Najłatwiej było tym magicznym, im poszło najszybciej – prosta teleportacja, ale już wyglądam kolejnych, które na cienkich stronicach zmierzają na Szczytnicką i wskakują na półki lub ustawiają się w karnych kolejkach pod drzwiami, ledwie przepuszczając mnie każdego poranka i pozwalając bym otworzł im wrota antykwariatu.
2008-07-15
Książęcymi łyżeczkami w 30-letni dżem
Dzisiejszy dzień zaczął się groteskowo, nie zdążyłem jeszcze pozapalać lamp w antykwariacie, gdy do środka wszedł starszy pan znany mi z tego, że lubi zagadać do młodszej szarlatanki. Od progu zapowiedział niespodziankę dla mnie, po czym z płóciennej torby w paski wyciągnął słoik konfitur:
– Znalazłem wczoraj podczas porządków w piwnicy, robiła go jeszcze moja mama w latach 70-tych. Przyniosłem Panu do spróbowania.
Po czym z pudełka po lodach wydobył srebrne sztućce z koroną nad monogramem, będące w rodzie Łabędziów od co najmniej 200 lat.
Skosztowawszy konfitur, które okazały się nad wyraz smaczne przeszliśmy do słoika soku malinowego rocznik 89, z uprawy na południowych stokach Wzgórz Trzebnickich a na deser dla wyostrzenia sobie apetytu na resztę dnia, widelczykiem do owoców z końca wieku XIX, spróbowaliśmy marynowanej węgierskiej papryki także z piwnicznych zbiorów. A było na co sobie ostrzyć apetyt, bo prócz słoików, torba w paski kryła przeźrocza z aparatu małoobrazkowego. Unosił się nad nimi duch Sandry, pięknej i tragicznej artystki, która musiała ustąpić miejsca bujnej blondynie. A wszystko to, działo się pomiędzy placem św. Marka w Wenecji a koszmarem wojny w Bejrucie. Na tych zdjęciach, robionych w czas gdy maliny na konfitury dopiero obsypywały się kwieciem, Bosfor wciąż jeszcze pokonywało się wyłącznie okrętem(porównaj dwa posty niżej).
Całą historię flankowała wschodnia linia graniczna Rzeszy z 1941 r. oraz okładki wydawnictwa Ossolineum, ale o tym innym razem, bo samowar już posapuje a pozostawione na spodku konfitury przywołują…
2008-07-14
Praga i przemyślenia po wczorajszym koncercie w Sopocie
Od kilku dni oglądam album z praskimi fotografiami Karela Plicki wydany w 1954 r. Praga zachwyca jak zawsze a na tych czarno-brązowych zdjęciach ma szczególny czar – na Moście Karola nie ma jeszcze tysięcy sprzedawców za to czasem przemknie po nim samochód. Wśród splecionych uliczek, do drukarni spieszy już Saudek, późniejszy fotograficzny piewca Pragi i jej odrapanej ściany. Ośnieżone dachy kamienic i stu wież przywodzą na myśl to miało nastąpić parę lat później o czym z kolei wiemy z Suworowa – radzieckie tanki wjeżdżające pomiędzy ciche, uśpione miasto… Ciekawe czy Czesi także urządzają koncerty Top Trendy w stylu czerwonych krawatów i szarych koszul?
2008-
Ach jakże piękny byłby świat, gdyby było to czego nie ma
Niedawno przybyła do Szarlatana książka-album: Świat w obrazach wydana w Wilnie w roku rozpoczęcia I wojny światowej(choć W. Łysiak w Empireum twierdzi, że przed 1900 r.).
Na czerwonej okładce widnieją złote obrazy: Wieża; Statua Wolności; a poniżej glob zanurzający się w morzu niczym zachodzące słońce, wyjeżdża z niego Orient Express wydmuchujący kłęby pary na słonie sunące przez krainy wschodu. W środku kilkaset fotografii świata, którego już nie ma jak ta przedstawiająca port w Konstantynopolu(Turcya) – pełen żaglowców za to bez autostrady przecinającej dziś miasto i Bosfor lub ta na której damy w długich sukniach wchodzą na Wielką Piramidę w Giza – dziś zarówno suknie jak i takie wędrówki odeszły do lamusa. Nieprzypadkowo piszę dziś akurat o tej książce, bo dziś w Szarlatanie sam Okudżawa a po głowie tłucze się wiersz:
Bułat Okudżawa
Aleksander Siergiejewicz Puszkin
Co było – nie wróci, i szaty rozdzierać by próżno.
Cóż, każda epoka ma własny obyczaj i ład…
A przecież mi żal, że tu w drzwiach nie pojawi się Puszkin –
tak chętnie bym dziś choć na kwadrans na koniak z nim wpadł.
Dziś już nie musimy piechotą się wlec na spotkanie,
i tyle jest aut, i rakiety unoszą nas w dal…
A przecież mi żal, że po Moskwie nie suną już sanie,
i nie ma już sań, i nie będzie już nigdy, a żal!
Pozdrawiam pojętny mój wiek, mego stwórcę i mistrza,
ten trzeźwy mój wiek, doświadczony mój wiek pragnę czcić…
A przecież mi żal, że jak dawniej śnią nam się bożyszcza
i tak to już jest, żeśmy czołem gotowi im bić.
No cóż, nie na darmo zwycięstwem nasz szlak się uświetnił
i wszystko już jest – cicha przystań, non-iron i wikt…
A przecież mi żal, że nad naszym zwycięstwem niejednym
górują cokoły, na których nie został już nikt.
Co było – nie wróci… Wychodzę wieczorem na spacer
i nagle spojrzałem na Arbat i – ach, co za gość! –
rżą konie u sań, Aleksander Siergiejewicz przechadza się,
ach, głowę bym dał, że już jutro wydarzy się coś!
tłum. Witold Dąbrowski
Dziś czarne płyty na które była nagrywana ta nowoczesna piosenka już także przeminęły a tęsknota za Puszkinem rozszerzyła się o gramofony.
2008-06-21
Dickens, opera, Nikifor i Mistrzostwa Europy w kopaniu
Zgodnie z początkowymi założeniami, dotyczącymi tematyki naszego bloga, staramy się zamieszczać notatki o pojawiających się w antykwariacie nowościach – jednak od jakiegoś czasu dominuje tu wolnomyślicielstwo „okołoksiążkowe”. Dziś będzie więc słów parę o najnowszych zakupach, aby nadrobić zaległości.
Na początek kilka ogólników: Rozrosła się już bardzo kolekcja książek w języku ancielskim, ostatnio pojawiły się powieści popularnych aktualnie pisarzy, m. in. Lee Child, Terry Pratchett – stoją sobie obok klasyków (Dickensa, Szekspira) oraz oryginalnej wersji nieśmiertelnego Przeminęło z wiatrem. Sporo pozycji przybyło w dziale młodzieżowym, tu także wiele wydanych niedawno (jeśli omamiony reklamami nastolatek wzgardzi Niziurskim czy Bahdajem, na pewno znajdzie coś „lepszego”). Literatura piękna jest dziedziną podlegającą największej rotacji, jeśli tylko dostaniemy jakąś pozycję, którą warto by się pochwalić, za parę dni zostaje ona przeważnie wypatrzona przez dzielnych poszukiwaczy – kolekcjonerów 🙂
Jeżeli zaś skupić się na szczegółach, to koniecznie muszę wspomnieć o książce Andrasa Batty Opera. Kompozytorzy, dzieła, wykonawcy. Pięknie wydany, prawie tysiącstronicowy album, zawierający dzieje opery, biografie, treść utworów oraz ilustracje i fotografie, które przedstawiają wykonawców, spektakle, sceny i gmachy operowe świata. Nabyliśmy również kilka opracowań o sztuce, jest wśród nich album z reprodukcjami Nikifora. A co ma wspólnego Krynicki z Mistrzostwami Europy? Ano ma, przez analogię. Wyjaśnieniem niech będzie cytat z wypowiedzi jednego z redaktorów radiowej „Trójki”, który tak skomentował piłkarskie mistrzostwa (uwaga! tylko dla czytelników z poczuciem humoru!): „Jak ogląda się Holendrów, to się myśli o Rembrandtcie, jak ogląda się Włochów, to się myśli o Botticcellim. Jak ogląda się Polaków, to się myśli o Nikiforze.” 😉
Ola
2008-06-11
Monotematycznie o czerwcowym skarbie
Nareszcie są! Pojawiły się już prawdziwe truskawki! Sprzedawane na wagę, pachnące swym naturalnym aromatem, a nie syntetycznym truskawkowym odświeżaczem powietrza – jak owoce z zafoliowanych plastikowych tacek. Teraz muszę powstrzymywać chęć wykupienia wszystkich książek o koktajlach, jakie posiadamy w sklepie… A kilka ich jest – nęcą barwnymi fotografiami owocowych mikstur, ozdobionych smakowitymi plasterkami pomarańczy lub kiwi. I jak tu skupić się na pracy, kiedy człowiek poogląda sobie taki kulinarny poradnik?
Zdaję sobie sprawę z błahości tegoż tematu, ale jak ciężko zanurzyć się w intelektualne głębiny, gdy wokół roztacza się woń dojrzałych truskawek, wiedzą tylko ich najwięksi miłośnicy 🙂
Ola
2008-06-05
Lato, słońce i bladzi antykwariusze
Zmieniliśmy właśnie wystawę w okiennej witrynie. Teraz wakacyjno – urlopowym optymizmem witamy naszych klientów oraz przechodniów, spoglądających w wystawowe szyby. Oprócz przewodników turystycznych i albumów o tematyce krajoznawczej proponujemy oczywiście (tak jak w ubiegłym roku) książki na lato. Klimat „wczasowy” więc jest, owszem, pogoda na zewnątrz już upalna, tylko ja jestem żywym zaprzeczeniem tej propagandy słońca. Można rzec – stereotypowy pracownik antykwariatu: bladość lica połączona z przygarbioną posturą, owiniętą szczelnie w zakurzony sweterek i szal. Zapewniam – nie jest to przejaw nadmiernej ekstrawagancji. Po prostu Szarlatan, z racji umiejscowienia w kamienicy o starych, grubych murach, jest oazą wiecznego chłodu i półmroku. Nasi goście, zmęczeni wysokimi temperaturami, z prawdziwą ulgą wkraczają w progi antykwariatu…
Na szczęście tylne wyjście prowadzi na południowe, zalane słońcem „patio”, gdzie czasami można się wymknąć z książką – i poczuć się jak na urlopie 🙂
Ola
2008-06-03
W obronie reklamówek, zrywek, foliówek, worków jednorazowych
Już sama mnogość określeń świadczy o żywym uczestnictwie powyższych w języku a co za tym idzie i w życiu. W naszym życiu z którego ulatują(niestety), i choć dzieje się to naszych oczach – nie reagujemy!
Nie chodzi oczywiście o to, że jeden czy drugi sklep postanowił na nich zarabiać i sprzedaje torby ekologiczne, ale o to że chce się nas uraczyć zakazem ich rozdawania(w Łodzi już taki istnieje).
Szczególnie u nas w kraju dziwi brak odzewu na ten zamach na wolność i demokrację. Wszak nie po to Solidarność i kamieniem w ZOMO żeby teraz znów państwo decydowało w czym mi wolno nosić zakupy a w czym nie!
Rzecz jest o tyle niebezpieczna, że może stanowić precedens. Wkrótce okażę się, że z półek zniknął smalec i golonka – jako niezdrowe i skracające czas życia obywateli a za leczenie również płacimy my wszyscy. Z księgarskich półek zniknie Winnetou – nieekologiczny rozrabiaka palący ognisko w lesie, to nie jest dobry przykład dla młodzieży. I tylko hamburgery zostaną, bo one są wieczne.
2008-05-27
Wehikuł czasu i dymek z papierosa
„Zmęczeni rozlicznymi stresami współczesnego życia, ogłuszeni różnymi multi-decybelowymi atrakcjami rozrywkowej moderny muzycznej, przytłoczeni hałaśliwą potęga rozmaitych „nowych fal” odczuwamy, co jakiś czas, potrzebę ucieczki w świat wspomnień,świat minionych, spokojniejszych i cichszych dni.”
Uciec….ale dokąd? Do Szarlatana-rzecz jasna!
Siedząc wygodnie na czerwonej kanapie,zanurzając się w przebojach teatrzyków i kabaretów starej Warszawy, z figlarną Ordonką na czele, z nieco nadgryzionego zębem czasu ale wciąż działającego czarnego krążka; przeglądając album z fotografiami gwiazd ekranu lat dwudziestych ubiegłego stulecia, niejedna pani poczuje się niczym retro-dama…jak Pola Negri, Greta Garbo czy demoniczna Gloria Swanson… ogarnąć może wielkie rozczarowanie i nostalgia, kiedy zda sobie sprawę, że za drzwiami antykwariatu nie czeka łamacz niewieścich serc- Rudolf Valentino skryty za dymkiem z papierosa…
PS: w zależności od potrzeb naszych miłych gości Szarlatan umożliwia ucieczki lub podróże w dowolne czasoprzestrzenie 😉
Ag.
Pierwszy śnieg
Taki dzień jak dziś najlepiej przespać. Jeżeli jednak już ktoś nieopatrznie się obudził, to teraz snuje się leniwie po mieszkaniu grzejąc dłonie o kubek z kawą. Całą swą uwagę koncentrując na niepotknięciu się o przydługą piżamę lub pasek od szlafroka. W taki dzień warto spotkać Antoniego Halika lub Beatą Pawlikowską. Przyjrzeć się kaskadom barw papuzich piór i zgniłej zieleni dżungli. Zanurzyć się w szmaragdowej wodzie wśród białych piasków. Na morzu o którym Jan Zakrzewski (Kolumbowy Świat ) pisał tak:
„Jest takie morze, które miało być ziszczeniem marzeń człowieka. Są wyspy na tym morzu, które miały być porozrzucanymi skrawkami raju.”
I zapatrzyć się na wirujące płatki śniegu…
Zbiory antykwariatu wzbogaciły się się ostatnio o potężną kolekcję książek dotyczących militariów i historii wojskowości. Doszła też mała biblioteczka historyka sztuki.
- Views15349
- Likes0